Primera Division

Real Madrid – FC Barcelona. FC Barcelona – Real Madrid. Czy w Naszej galaktyce istnieje mecz piękniejszy, mający więcej zarówno podtekstów historycznych, kulturowych jak i politycznych? Jedynie spotkanie Rangersów z Celtikiem ze względu na podteksty religijne możemy równać ze świętą wojną na półwyspie iberyjskim, ale to zupełnie inny poziom sportowy. Reszta jest tylko prologiem. Inter – AC Milan, Steaua – Rapid, Chelsea – Arsenal, czy River – Boca mimo bogatych sportowych tradycji jest tak naprawdę wstępem do tego, co na Estadio Santiago Bernabeu, lub Camp Nou dwa razy w ciągu roku zapisze się po raz kolejny złotymi literami w wiecznej księdze historycznej.
Kiedy to pod koniec 1899 roku i roku 1902 na wschodzie kraju i w jego centrum powstały dwa piłkarskie stowarzyszenia, nikt nie spodziewał się, że 100 lat później rywalizacja pomiędzy nimi urośnie do rangi „Świętej wojny”.
Największy wpływ na taki, a nie inny bieg wydarzeń wydaje się mieć ten człowiek, o przydługawym nazwisku J - Don Francisco Paulino Hermenegildo Teódulo Franco y Bahamonde Salgado Pardo, czyli generał Francisco Franco. Człowiek ten co by nie powiedzieć inteligentny, któremu udało się utrzymać Hiszpanię z dala od wojny światowej dopuścił się nie jednej i nie dwóch zbrodni w czasie hiszpańskiej wojny domowej, która z kolei wyniosła go paradoksalnie na sam szczyt (nie koniecznie w pozytywnym tego słowa znaczeniu).Był skrajnym faszystą i nacjonalistą. Stworzył autorytarny system rządów, którego podstawami była radykalna religijność i równie radykalny nacjonalizm, w myśl którego wszystko co hiszpańskie, kastylijskie było podtrzymywane, natomiast przejawy jakiejkolwiek odrębności narodowej były tłumione. Krwawo, żeby nie powiedzieć nie humanitarnie tłumione. Baskowie, czy Katalończycy, którzy przeciw takiemu obrotowi spraw protestowali najmocniej, byli prześladowani również najbardziej. Na przykład wywieszenie flagi autonomicznego wydawałoby się (dla prześladowanych regionów Hiszpanii) regionu groziło do 6 lat pozbawienia wolności.
Franco nie był jednak pierwszym, próbującym pozbawić tożsamość Katalończyków. Ze względu jednak na fakt, że wydarzenia te do tej pory są ostatnimi w historii Katalonczyków zostały zapamiętane najlepiej.
W czasie kiedy w Hiszpanii wybuchła wojna domowa wielkie dzisiaj kluby z trudem udało się utrzymać. Zbombardowany stadion Barcelony oraz przekształcony na więzienie stadion piłkarzy z Madrytu nie przeszkodziły jednak w dalszej egzystencji hiszpańskich gigantów.
Dlaczego więc kibice Blaugrany nienawidzą Realu Madryt? Rzecz cała rozchodzi się o wydarzenia po wojnie. Wówczas to właśnie generał Franco pomógł odbudować potęgę drużynie z Madrytu (który brzemie to nie wiedzieć dlaczego dźwiga do dziś...)
Incydentów od tej pory haniebnych w historii obydwu klubów było kilka. Jednym z nich na przykład jest transfer Alfredo di Stefano (który w Realu jako honorowy prezydent żyje do dziś), którego to wg Katalończyków Real ukradł Barcelonie zastraszając go. Na myśl nachodzi mi tutaj jedno pytanie: Czy zastraszony człowiek do końca swojego życia chce utożsamiać się ze swoim katem będąc zarazem jego wielką legendą?
Z kolei podczas jednego z meczów w pucharze mistrzów sędzia angielski nie
Uznał czterech (4!) bramek strzelonych przez Real Barcelonie i nie podyktował oczywistego (podobno) rzutu karnego.
Niemiłych incydentów było jeszcze jednak więcej, a główną rolę odegrał w nich generał Franco.
Ty byłoby tyle jeżeli chodzi o krótki wstęp do niedzielnego pojedynku J.
Miejmy nadzieję, że wielki klasyk będzie taki jak zawsze, czyli po prostu wielki.
Naprzód Madrycie!

P.S Żeby nikt nie oskarżył mnie o całkowity subiektywizm, dodam tylko, że nie wymieniłem wszystkich krzywdzących Katalończyków zbrodni.

Niezły wstęp do meczu Jacek odrazu widać za kim jesteś

.Co do meczu to myśle że Real cyknie Barce.W Barcelonie musiał by grać Rivaldo

żeby wygrała ten mecz ,ale i tak Forza Milan

Jak to. Starałem się być w miarę obiektywny Yellow_Light_Colorz_PDT_15

.
Bardzo bym sobie życzył, żeby Real cyknął Barce. Wtedy w poniedziałek jak przyjdę do szkoły to nic mi nie zjebie humoru

Jestem jednak realistą. Na dzień dzisiajszy nie widzę podstaw do zdybycia 3 pkt w gran derby.
Z drugiej strony ciesze się, że w Hiszpanii jest taka Barcelona. Gdyby nie ona, to jaki smak miały by zwycięstwa Realu?

Edit: Matas - post wysłany 21.38

Edit2: Mój post wysłany - 22.38
Chyba zacznę czytać biblię...

Matas podaj mi swój nr gg.

(...)

Obawiam się, ze nie rozumiem Yellow_Light_Colorz_PDT_15

czego tu nie rozumiec?
Przemek ci wytłumaczy 9tylko ze na inny sposob...)

Zrozumiesz po meczu...

a w jakich strojach grają nasi?

To zalezy od roznych rzeczy:
- od dnia tygodnia
- od liczby kibicow
- od od wysokosci trawy na boisku
- od koloru pilki
- od tego czy ogladasz mecz
- i oczywiscie od tego czy zupa byla za slona

A tak troche powazniej to zalezy od tego za kim jestes...

nasi są na różowo (najczęsciej)...

Kulik - ja wcale nie twierdzę, że Real ten mecz wygra i dopóki nie zobaczę, to nie uwierzę. Zdaje sobie również sprawę, że euforie, którą tak sobie wymarzyłem już jutro o tej porze będę mógł przenieść do tematu fantasy.

więc zobaczymy co pokaza jutro Galaktyczni...

Galaktyczni...
Słowo to wbrew pozorom uczyniło temu klubowi wiele zła...
Mam nadzieje, że wraz ze zdobyciem kiedyś trofeum słowo to zniknie ze słownika każdego kibica.
Jedynym "galaktycznym" był jedynie Florentino Perez...

nie mam racji tym razem???
Jacek masz...

Sysek - masz rację. Mi się jednak słowo "galaktyczni" bardzo źle kojarzy - niepowodzenia(oprócz ligi mistrzów w 2002 i ligi w 2003), głupie transfery, brak stabilności. To słowo nie pasuje do obecnego Realu. Tak jak już powiedziałem, dla mnie jedynym galaktycznym, jedyną najjaśniejszą gwiazdą był prezydent Realu - Perez. Można powiedzieć, że "zastał drużynę murowaną, zostawił drewnianą" ( Yellow_Light_Colorz_PDT_16

).